“(...) w gruncie rzeczy nie wiem na przykład, jak żyć, co to znaczy być z
kimś, co to znaczy kochać. Jak zachować siebie, oddając się drugiej
osobie, nie w sensie fizycznym, oczywiście, jak być autonomicznym
człowiekiem i jednocześnie umieć w razie potrzeby być przy kimś, blisko,
ale tak, żeby go nie ograniczać i jednocześnie nie ograniczać siebie.”
Rzadko poznaję osoby, które są w moim stylu. Rzadko udaje mi się kogoś tak naprawdę polubić. Ale kiedy już na kogoś takiego trafię, przywiązuję się do niego zbyt mocno i zbyt szybko.
Są jednak takie poranki, że budzisz się i przestajesz wierzyć, że gdziekolwiek na świecie jest pięknie. Albo że on w ogóle istnieje, że jest jeszcze coś poza tym jednym pokojem, gdzie trzymasz smutek w sobie.
W naszym życiu nic nie jest na stałe. Na tym polega jego urok. Życie to chaos. Ale głęboko wierzę, że ludzie, którzy się obok nas pojawiają dzielą się na dwie kategorie. Czasami znajdujemy osobę, która będzie z nami na lata, a czasami zjawia się obok nas ktoś na chwilę. Na sezon. Jak kolekcja wiosna/lato, jesień/zima. Ktoś, kto jest z nami z określonego powodu. Ktoś, kto nas czegoś nauczy. O sobie albo o świecie. I siebie również. Ktoś, kto da nam dużo przyjemności. Obudzi w nas uczucia, które – wydawałoby się – dawno w nas przygasły. Ktoś, kto nas zmieni. A później po prostu odejdzie.
Trzeba umieć nabrać takiego wewnętrznego spokoju. Rozglądanie
się i patrzenie na innych nie ma sensu, bo wtedy przychodzi właśnie stres, że
ktoś już coś ma, a ja jeszcze nie. Wtedy popełnia się najwięcej błędów.